Herbata a uważność

imageedit_2_2016524162

„Mindfulness” – ten makaronizm coraz częściej i coraz chętniej pojawia się na łamach polskich mediów. Ostatnimi czasy można było usłyszeć o nim w audycjach radiowych i programach telewizyjnych, przeczytać w gazetach i internecie. Ale to przecież nie wszystko – „mindfulness” stało się tematem wykładów i prelekcji, ba, powstały nawet kursy, szkolenia, treningi, zwał jak zwał, poświęcone tejże koncepcji.

Słowem – „mindfulness” zrobiło się modne.

No właśnie: nie swojska uważność, tylko zapożyczone „mindfulness”. Być może ten anglicyzm dodaje szyku i światowości, nie wiem, wiem natomiast, że apologeci ruchu „mindfulness” (choć ich intencje są prawdopodobnie jak najbardziej słuszne) brzmią niekiedy, to po pierwsze, niebezpiecznie podobnie do tych, którzy jeszcze nie tak wcale dawno temu głosili różne newage’owe brednie, a po drugie – zbyt komplikują sprawę.

Wszak uważność, skądinąd bardzo potrzebna w codziennym życiu, to nie jest umiejętność nadto skomplikowana. Żeby nad nią popracować, z całą pewnością nie trzeba prowadzić sumiennych notatek na specjalnych wykładach ani wyjeżdżać na kilkutygodniowe kursy u boku „specjalistów”. Nie trzeba nawet wychodzić z domu. Wystarczy, to zdanie musiało się tu prędzej czy później pojawić, zaparzyć sobie czarkę herbaty.

Rytuał zaparzania herbaty spełnia, oprócz mnóstwa innych, również jeszcze jedną, nieco niedocenianą, acz bardzo ważną funkcję, której raczej trudno dopatrzeć się w tysiącu innych czynności, jakie wykonujemy na codzień: pozwala mianowicie na chwilę przerwy, złapania jakże potrzebnego oddechu.

Bo tak sobie myślę: czy istnieje doskonalszy sposób na poprawienie swojej uważności, niż nieśpieszny, niczym nieprzerywany proces przygotowywania herbacianego naparu, szczególnie metodą gongfu cha?

Najpierw zagotowanie wody. Można oczywiście po prostu naprędce nastawić czajnik i kontynuować pościg za różnymi „bardzo ważnymi sprawami”, ale równie dobrze można poświęcić te dwie czy trzy minuty na wysłuchanie dźwięku gotującej się wody, a w przezroczystych czajnikach – na oglądanie widoku tańczących bąbelków. Potem zaparzanie herbaty. Z tym także nie trzeba się śpieszyć ani traktować jako zło konieczne. Można natomiast odłożyć stoper, komórkę  albo inne odmierzające czas urządzenie gdzieś na bok, a zamiast tego odliczyć odpowiednią ilość sekund czy minut w myślach. Potem cała reszta – picie, kolejne zaparzania, kolejne picie. A na końcu, last but not least, mycie używanych przed chwilą naczyń i przyrządów, kolejny świetny trening uważności.

Zaparzanie herbaty ma również to do siebie, że bez zachowania choć odrobiny uważności, bardzo łatwo możemy daną herbatę najzwyczajniej w świecie zniszczyć. Zalać herbatę zieloną wodą zbyt gorącą, a pu-erha – zbyt zimną. Parzyć herbatę białą za krótko, a czarną – za długo. Mówiąc krótko: rytuał zaparzania herbaty, metodą gongfu cha czy jakąkolwiek inną, nie tyle daje nam możliwość popracowania nad swoją uważnością , on wręcz wymaga, żeby owa uważność była u nas na najwyższych obrotach niemal przez cały proces parzenia.

Zatem jeszcze raz – czy istnieje doskonalszy sposób na poprawienie swojej uważności, niż nieśpieszny, niczym nieprzerywany proces przygotowywania herbacianego naparu, szczególnie metodą gongfu cha? Być może istnieje, ale ja takowego jeszcze nie poznałem. Raz, że jest to sposób stosunkowo tani, zwłaszcza, kiedy porównamy go do kosztujących wcale niemało „kursów mindfulness”, dwa – że jest najzwyczajniej w świecie smaczny (o ile zaparza się porządne liście), trzy – że… wystarczy, że jest tanio i smacznie.

Jedna uwaga do wpisu “Herbata a uważność

  1. Kolejny wpis, z tych, które pewnie też chciałabym napisać;). Temat świetny, przeze mnie praktykowany. Na targach w Krakowie w tym roku Paper & Tea opowiadało właśnie o tym, o mindfullness i herbacie. Ale im można wybaczyć sformułowanie angielskie, niemieckiego więcej osób by nie zrozumiało (Achtsamkeit, trochę achtungowo brzmi, ciężej…).

    Bardzo dobry wpis. A temat mimo, że prosty, to warty do powtarzania:).

    Polubienie

Dodaj komentarz